KRONIKA Lwt 2018- dzień 9.

Dzień dziewiąty.

         Narodziny Tajnej Organizacji. Niucha cze Lipy. Pojawili się znienacka, weszli na scenę dostojnym krokiem siejąc popłoch wśród prowadzących. Dzierżyli w dłoniach dziwny przedmiot, o bliżej nieokreślonym kształcie. Coś jak gałąź, ale nie gałąź. Potem nastąpiły jakieś dziwne obrzędy i wyszli. Powiedziałbym, że byłem zdziwiony, ale nie mogę bo przed „Niucha czami Lipy” na scenie gościli grzybiarze. Przy dźwiękach robionych na żywo, przeżywali wzloty i upadki podczas wielkiej ucieczki przez las i pory roku.  Ale to też nie dziwiło. Bo przed nimi wystąpiły dziewczyny w etiudach z folią. Wykonywały program dowolny, przy akompaniamencie zjawisk atmosferycznych. Ale chyba za dużo zdradzam. Wszystko będzie można zobaczyć na finałach 9 i 10 lipca. Pierwszy finał w Teatrze Lalki i Aktora „Kubuś” na dużej scenie, drugi w Szklanym Domu w Ciekotach. Drugi pokaz, być może będzie pokazem plenerowym, gdyż narodziła się w nas taka wizja dzisiaj i mamy ochotę ją wspólnie realizować.

         Na koniec pochwalę sekcję instrumentalną. Cztery pory roku w ich aranżacji brzmią nadspodziewanie dobrze. Właściwie to nie wiem już, która wersja mi się bardziej podoba. Oryginalna, czy Wasza. Ciekawe, która Wam przypadnie bardziej do gustu.       

         W sumie jak tak chwalę, to wszystkich pochwalę. Dzisiaj etiudy wyglądały bardzo świeżo, oby się nie przeterminowały przez te kilka dni. Pracujemy dalej. Procesu już nie da się powstrzymać. Niech ewoluują.  Niech nam rosną. Rozkwitają. I cieszą nasze oczy.

To był dobry dzień. 

P.S. Wiecie dlaczego?

Galeria zdjęć: